13 lutego 2011

Koza nie ugotuje kaszy wspólnie z hieną.

Wytwór napisany pod wpływem afrykańskiej złotej myśli, która cytowana powyżej w całości posłużyła za tytuł tegoż.

Na brudnym kocyku,
przy drżącym płomyku
świecy tuż po Wielkiej Katastrofie
przyglądają się sobie
dwaj zagorzali wrogowie.
Jeden drugiego wzrokiem mierzy,
i nie bardzo chce wierzyć,
że to już koniec, szlus, the end.
Skończył świat swój morderczy pęd.
Czas utknął w miejscu.
Lecz nie dla żołądków -
z nimi akurat wszystko w porządku –
co tam zniszczenia, ruina, pożoga,
co tam kataklizm, eksplozje, trwoga –
żołądek pusty
wymownie burczy.
Patrzy wróg A na wroga B,
i cedzi: „Zjadłoby się co, nie?”
Z nienawiścią w głosie zajadłą,
B odpowiada: „By się co zjadło.”
„Mam kaszę, lecz wody ni chu-chu”
mówi A do B po cichu.
„Ja wodę mam”, powiada B,
„lecz samą wodą – nie najem się...”
I może by wyszła z tego potrawa,
gdyby nie taka drobna sprawa,
że po pierwsze garnkiem nie dysponowali,
a po drugie, nagle, z oddali
przyleciał meteoryt nieoczekiwanie
i zmiótł kocyk z ziemi z wrogami na nim.

autor: Aga

1 komentarz:

  1. Świetny utwór! Osobiście zrobił na mnie wrażenie jako poezja postapokaliptyczna. A nawet post-postapokaliptyczna, bo na końcu ten meteoryt... I wszyscy wiemy jak to się skończyło. A może jednak się nie skończyło? Zadaję sobie takie filozoficzne pytanie. Czy konflikt kozy i hieny będzie trwał wiecznie? Nie znajduję odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń