31 sierpnia 2010

z cyklu: Wielcy Filozofowie. Platon

Raz wielki Platon
przyglądał się gratom...
a co Ty na to?

16 sierpnia 2010

Piosenka ludowa: Maki. tekst: Agnieszka J. muzyka: melodia ludowa

Kiele płota rosno maki...
Kiele płota rosno maki!
Kiele płota rosno maki,
a w tych makach so robaki,
a w tych makach so robaki.

Nad oboro leco ptaki...
Nad oboro leco ptaki!
Nad oboro leco ptaki,
co by zjedli te robaki,
co by zjedli te robaki!

Po polu chodzo kuraki...
Po polu chodzo kuraki!
Po polu chodzo kuraki,
te kuraki żro robaki,
te kuraki żro robaki.

14 sierpnia 2010

W odpowiedzi na pytanie Tomasza z Gdyni, Hasło

Może MASA, może RASA,
może to być również KASA,
albo MAMA, albo TAMA,
może RAMA, może FAMA?
Grzegorz z Jasła,
nie zgadł hasła,
Jacek z Sandomierza
właśnie na nie się zamierza,
coś nie poszło, trudna rada,
teraz kolej na Konrada.
Ten przeszkody nie pokonał,
z hasłem jeszcze męczy się Aldona,
lecz oto Zofia z Bydgoszczy
już na banknoty zęby sobie ostrzy:
WAZA? – pyta niepewnie,
TAK!!! – odpowiada panienka śpiewnie,
Zofia z Bydgoszczy radości nie kryje,
w słuchawkę histerycznie wyje:
Wygrałam, wygrałam!!! – do męża krzyczy,
mąż też się cieszy z Zofii zdobyczy.

03 sierpnia 2010

Dziewczyny w bikini

Oto jest przyjemna chwila
- telewizja dla debila.
W bikini dziewczyna
w napięciu trzyma
widzów miliony
żądzą mamony.

Stoi na plaży,
z anioła jej twarzy
słowa płyną
szeroką lawiną.
PARA - wielokrotnie pada hasło,
riposta wchodzi jak piła w masło!
Może PAKA albo PAŁA?
Oto zagwostka jest niemała.
Może to LADA?
Dziecina w bikini ciągle gada,
ŁAPA, KAPA,
może BABA, może PAPA?
Czyżby KARA
albo TARA?
W bikini lala nie jest za stara.
SAGA - mówi Leonarda,
i gaśnie szybko jak petarda,
bo nie zgadła nic niestety,
ku uciesze tej kobiety,
co sobą ekran wypełnia,
o spojrzeniu jak księżyca pełnia.
Tak jej płynie życie pomału
na pięknej rafie z koralu.

Dziadek. Utwór w czterech częściach napisany w kooperacji między Agą i Andrzejem

Część I

Idzie dziadek ścieżką w lesie
i coś tam na plecach niesie.
Czy to pocisk jest niesprawny,
czy też balon przezabawny?
Nie, to jest aparatura,
z plecaka wystaje rura.
Dziadek ją we mchu zagrzebie,
oglądnąwszy się za siebie.

Część II

Już zagrzebał rurę dziadek,
teraz spieszy na obiadek,
zje kotleta i ziemniaki,
potem pójdzie karmić ptaki.
Siądzie sobie na zydelku
i pomyśli o wróbelku.
Lecz pamięta wciąż o rurze
i całej aparaturze,
co ją ukrył pod mchem w lesie,
takoż wieść przynajmniej niesie.

Część III

Siedzi dziadek przy obiedzie,
smutny strasznie, bo jest w biedzie,
babcia zupę przesoliła,
a dziadkowi myśl niemiła
się wydała akuratnie,
by jeść zupę z solą na dnie.
Patrzy zatem w nią markotny,
wstrzymał odruch swój wymiotny,
by nie zrzygać się do zupy,
choć ta zupa jest do dupy.

Część IV

Oto jest historia dziadka,
co ma głowę jak sałatka,
włosy ma z papryki,
oczy ma z oliwek,
siedzi sobie w kuchni
i pije podpiwek.
Lubi palić fajkę,
wspomina Jamajkę,
gdzie w młodości czasach
widział babkę na obcasach,
gdy tańczyła sambę marnie,
tam gdzie świeciły latarnie.