29 listopada 2011
26 lipca 2011
09 maja 2011
Haiku na wiosenne przedpołudnie
Napisany po wizycie u okulisty, kiedy to po badaniu dna oka, będąc jeszcze pod wpływem działania kropli rozszerzających źrenice, musiałam udać się na spacer po zalanej majowym słońcem Zaspie na przystanek autobusowy linii 148.
Mrużę oczy z całych sił,
bo słońce takie mocne
za to czerwony - piękny
autor: Aga
Mrużę oczy z całych sił,
bo słońce takie mocne
za to czerwony - piękny
autor: Aga
08 maja 2011
Anyżowe rogaliki
Oto jestem w trakcie tłumaczenia kolejnej części sagi "Trzy siostry" i nie piszę tego bynajmniej, by zareklamować to... hm... dzieło, ale by uzasadnić powstanie poniższego wierszyka. Otóż gdyby ktoś zapytał mnie o czym jest ta książka, musiałabym odpowiedzieć, że po prostu o życiu. Wprawdzie często traktuje o śmierci, co jest jak najbardziej zrozumiałe, bo jedynie ciągła świadomość i pamięć o naszej przemijalności daje nam możliwość pełnego cieszenia się tym czasem, który dany nam został tutaj. W 10 rozdziale 30 części sagi jedna z bohaterek skarży się, że brakuje jej rogalików anyżowych, pieczonych przez jej ojca, zanim zginął pod zwałami ziemi podczas wielkiego osunięcia się tejże. Wydarzenie to z resztą pociągnęło za sobą śmierć kilku co bardziej prominentnych postaci. A ponieważ ta akurat tragedia (każda część ma swoją własną tragedię - ot jak w życiu: raz pod wozem, raz pod wozem...) jest jednym z głównych wątków utworu, wiele dialogów dotyczy tej katastrofy. Każdy ma wspomnienie takich "rogalików", które zniknęły bezpowrotnie z bliskimi w chwili ich śmierci. Zatem dedykuję ten wierszyk pamięci wszystkich wspaniałych ludzi, których dane mi było poznać, a którzy już nie dzielą wspólnej przestrzeni z nami.
Drożdżówka babci
z kruszonką i rodzynkami
pachnąca masłem.
Uśmiech dziadka
jednego i drugiego
ich ciepłe głosy
i wysokie czoła
i duże, spracowane dłonie.
Głupie żarty brata
jak mówił,
że jestem małpą
i porozumienie,
nie do osiągnięcia z nikim innym
i jego zaraźliwy śmiech,
i bezgraniczna miłość...
Przemijanie
niepostrzeżenie
zanikanie -
coś po nas zostanie
komuś będzie czegoś
brakowało,
aż sam przeminie
i nawet wspomnienia
rozsypią się w niematerialny
proch...
Autor: Aga
Drożdżówka babci
z kruszonką i rodzynkami
pachnąca masłem.
Uśmiech dziadka
jednego i drugiego
ich ciepłe głosy
i wysokie czoła
i duże, spracowane dłonie.
Głupie żarty brata
jak mówił,
że jestem małpą
i porozumienie,
nie do osiągnięcia z nikim innym
i jego zaraźliwy śmiech,
i bezgraniczna miłość...
Przemijanie
niepostrzeżenie
zanikanie -
coś po nas zostanie
komuś będzie czegoś
brakowało,
aż sam przeminie
i nawet wspomnienia
rozsypią się w niematerialny
proch...
Autor: Aga
29 kwietnia 2011
Haiku na wiosenne popołudnie
Kot stanął na tylnych łapach
- domaga się jedzenia;
miseczka już pusta.
Autor: Aga
- domaga się jedzenia;
miseczka już pusta.
Autor: Aga
13 lutego 2011
Baśń o rybaku-nieboraku
Wytwór zainspirowany wierszem Historia Pewnej Złotej Rybki: http://swiaty.blogspot.com/2011/01/historia-pewnej-zotej-rybki.html?showComment=1297636167899#c6621109690453417044
Oto z toni lazurowej wynurza się zaczepiona na haczyku
rybka szczerozłota i zbija rybaka z pantałyku
od razu, bo zdaje się rybakowi, że coś tam z przełyku
rybki się wydobywa, jakby słowa. W zjawiska wyniku
potrząsa rybak głową ze sceptycyzmem i obawą:
„Omamy? Może zatrułem się niedzisiejszą strawą?
Podobno zatrucie jadem kiełbasianym
daje często takie właśnie objawy!
Niepotrzebnie starą konserwę zjadłem dla zabawy,
w głowie mi się kręci, czuję się jakbym był kulawy,
i jeszcze te głosy w głowie: ‘rybaku, daruj mi życie,
rybaku, mam dla ciebie szereg życzeń...’
Lepiej wrócę na ląd, do konowała pospieszę,
tylko najpierw uśmiercę to przebrzydłe zwierzę,
co mi uświadomiło, że właśnie umieram:
te zawroty głowy, głosy w tejże, et cetera...
autor: Aga
Oto z toni lazurowej wynurza się zaczepiona na haczyku
rybka szczerozłota i zbija rybaka z pantałyku
od razu, bo zdaje się rybakowi, że coś tam z przełyku
rybki się wydobywa, jakby słowa. W zjawiska wyniku
potrząsa rybak głową ze sceptycyzmem i obawą:
„Omamy? Może zatrułem się niedzisiejszą strawą?
Podobno zatrucie jadem kiełbasianym
daje często takie właśnie objawy!
Niepotrzebnie starą konserwę zjadłem dla zabawy,
w głowie mi się kręci, czuję się jakbym był kulawy,
i jeszcze te głosy w głowie: ‘rybaku, daruj mi życie,
rybaku, mam dla ciebie szereg życzeń...’
Lepiej wrócę na ląd, do konowała pospieszę,
tylko najpierw uśmiercę to przebrzydłe zwierzę,
co mi uświadomiło, że właśnie umieram:
te zawroty głowy, głosy w tejże, et cetera...
autor: Aga
Koza nie ugotuje kaszy wspólnie z hieną.
Wytwór napisany pod wpływem afrykańskiej złotej myśli, która cytowana powyżej w całości posłużyła za tytuł tegoż.
Na brudnym kocyku,
przy drżącym płomyku
świecy tuż po Wielkiej Katastrofie
przyglądają się sobie
dwaj zagorzali wrogowie.
Jeden drugiego wzrokiem mierzy,
i nie bardzo chce wierzyć,
że to już koniec, szlus, the end.
Skończył świat swój morderczy pęd.
Czas utknął w miejscu.
Lecz nie dla żołądków -
z nimi akurat wszystko w porządku –
co tam zniszczenia, ruina, pożoga,
co tam kataklizm, eksplozje, trwoga –
żołądek pusty
wymownie burczy.
Patrzy wróg A na wroga B,
i cedzi: „Zjadłoby się co, nie?”
Z nienawiścią w głosie zajadłą,
B odpowiada: „By się co zjadło.”
„Mam kaszę, lecz wody ni chu-chu”
mówi A do B po cichu.
„Ja wodę mam”, powiada B,
„lecz samą wodą – nie najem się...”
I może by wyszła z tego potrawa,
gdyby nie taka drobna sprawa,
że po pierwsze garnkiem nie dysponowali,
a po drugie, nagle, z oddali
przyleciał meteoryt nieoczekiwanie
i zmiótł kocyk z ziemi z wrogami na nim.
autor: Aga
Na brudnym kocyku,
przy drżącym płomyku
świecy tuż po Wielkiej Katastrofie
przyglądają się sobie
dwaj zagorzali wrogowie.
Jeden drugiego wzrokiem mierzy,
i nie bardzo chce wierzyć,
że to już koniec, szlus, the end.
Skończył świat swój morderczy pęd.
Czas utknął w miejscu.
Lecz nie dla żołądków -
z nimi akurat wszystko w porządku –
co tam zniszczenia, ruina, pożoga,
co tam kataklizm, eksplozje, trwoga –
żołądek pusty
wymownie burczy.
Patrzy wróg A na wroga B,
i cedzi: „Zjadłoby się co, nie?”
Z nienawiścią w głosie zajadłą,
B odpowiada: „By się co zjadło.”
„Mam kaszę, lecz wody ni chu-chu”
mówi A do B po cichu.
„Ja wodę mam”, powiada B,
„lecz samą wodą – nie najem się...”
I może by wyszła z tego potrawa,
gdyby nie taka drobna sprawa,
że po pierwsze garnkiem nie dysponowali,
a po drugie, nagle, z oddali
przyleciał meteoryt nieoczekiwanie
i zmiótł kocyk z ziemi z wrogami na nim.
autor: Aga
Subskrybuj:
Posty (Atom)